Przejdź do treści

Internet wg nastolatków – wyniki badań jakościowych

Młodzi ludzie zapytani o to, jak wytłumaczyliby komuś czym jest Internet reagują zaskoczeniem. Poproszeni o próbę stworzenia tego rodzaju definicji najczęściej mówią, że jest to miejsce, w którym jest wszystko czego szukasz (i dużo więcej), w którym znajdzie się na wszystko odpowiedź. Porównują go do wielkiego słownika, lub do odrębnego, (wirtualnego) świata, którego poszczególne elementy służą określonym celom. Jednak już na tym etapie część nastolatków zwraca uwagę na fakt, że nie wszystko, co można tam znaleźć jest prawdziwe.

Uczestnicy jednej z rozmów zadeklarowali, że to, czego brakowałoby im najbardziej w świecie bez Internetu to brak możliwości kontaktu ze znajomymi. Potwierdzają to wypowiedzi innych respondentów, którzy opowiadając o swojej aktywności w sieci w większości mówią o tym właśnie aspekcie towarzyskim. To, na czym spędzają czas będąc online to głównie kontakty ze znajomymi, najczęściej za pomocą komunikatorów (przede wszystkim Messenger), natomiast drugi rodzaj aktywności na jaki wskazują to pomoc w nauce (wyszukiwanie informacji).

Badani korzystają z Internetu za pośrednictwem wielu urządzeń – są to zarówno telefony, jak i tablety, komputery czy laptopy. W telefonach mają dostęp do sieci cały czas – używają go (oprócz kontaktowania się ze znajomymi) do szybkiego sprawdzenia informacji (trasa dojazdu, pogoda, muzyka, coś na szybko do szkoły). Z komputera natomiast – kiedy robią coś wymagającego dłuższej aktywności – przygotowują prezentację do szkoły lub wyszukują jakieś materiały.

Nie zaskakuje fakt, że to Facebook jest najczęściej używanym z mediów społecznościowych, choć nastolatkowie deklarują, że korzystają z niego raczej w bierny sposób – sami rzadko zamieszczając posty lub zdjęcia. Wszyscy natomiast korzystają z tworzonych za jego pośrednictwem grup klasowych – informują się wzajemnie o aktualnościach, przypominają o sprawdzianach czy zadaniu domowym. Jeśli chodzi o pozostałe aktywności – komentowanie czy zostawianie „lajków”, tutaj między badanymi ujawniły się pewne różnice. Ci, którzy na Facebooku obserwują np. znane osoby, „lajkują” czasami udostępniane przez nich treści, inni natomiast – „lajki” rezerwują tylko dla znajomych. Podobnie jest z komentarzami, przy czym w ich przypadku większość badanych osób deklaruje, że komentuje tylko treści udostępniane przez znajomych. Część dziewcząt biorących udział w badaniu zadeklarowała również, że obserwuje marki modowe, aby polować na pojawiające się informacje o nowych kolekcjach, kuponach rabatowych czy przecenach.

Można odnieść wrażenie, że Facebook pełni w ich rękach funkcję przede wszystkim komunikacyjną. Wśród wypowiedzi nastolatków pojawiły się także te krytycznie odnoszące się do treści, które pojawiają się na facebookowym „wallu” – że jest to „śmietnik”, ze względu na dużą ilość nieinteresujących treści. Sympatie i antypatie w tej grupie wiekowej zmieniają się wyjątkowo szybko,  polubienie danej treści/funpage’a/osoby może po pewnym czasie nie być aktualne – a ponieważ między innymi od tych polubieni zależą wyświetlane treści, „wall” traci na atrakcyjności, a odlubiać się nie chce.

Drugim, pod kątem częstości używania medium społecznościowym jest YouTube. To z kolei jest miejsce, w którym szukają dwojakiego rodzaju treści – tych potrzebnych do nauki lub rozrywki. Wśród tych pierwszych najczęściej wymienianymi były filmy, przedstawiające w przystępny sposób szkolny materiał (filmiki nagrywane przez nauczycieli, „Historia bez cenzury”, „Mówiąc inaczej”, „Naukowy bełkot”, kanały z omówieniem lektur). Jeśli chodzi o pozostałe – wśród dziewcząt popularne były makijażowe tutoriale czy testowanie nowych produktów, wśród wypowiedzi chłopców natomiast pojawiały się „śmieszne filmiki”, „filmy jak ktoś gra”, recenzje gier lub sprzętu komputerowego.

Pozostałe, wymieniane przez badanych media społecznościowe to Snapchat i Instagram. Ten pierwszy wśród niektórych nastolatków stwarza wrażenie miejsca bezpieczniejszego, bardziej prywatnego niż np. Facebook, ale w kontrze pojawiały się także argumenty o złudności takiego wrażenia.

Bezpieczni w sieci?

Nastolatkowie mają świadomość tego, że nie są w sieci anonimowi, że muszą ostrożnie podchodzić do swojej aktywności w Internecie. Wymieniają kilka rodzajów potencjalnych zagrożeń. Z jednej strony są to te związane ze sferą towarzyską – z wykorzystaniem prywatnych rozmów, zdjęć, włamaniem na konto. Z drugiej – z wykorzystaniem danych osobowych (np. do wzięcia kredytu), z trzeciej zaś – z zawirusowaniem komputera. Wymieniają również szereg sposobów na zabezpieczenie się przed ewentualnymi negatywnymi konsekwencjami.

Na pierwszym miejscu zwykle wymieniają nie wchodzenie na podejrzane strony/linki i generalne stosowanie zasady, w myśl której kiedy coś wydaje się podejrzane, lepiej wyłączyć. Młodzi ludzie wydają się mocno ufać swojej intuicji w tym zakresie. Są przekonani, że potrafią rozpoznać podejrzane treści. Inną zasadą, którą wymieniają wszyscy nastolatkowie jest niepodawanie danych osobowych (z wyłączeniem transakcji zawieranych w sklepach internetowych) czy numeru telefonu na stronie, która niespodziewanie o to prosi. Kolejna dotyczy przyjmowania do grona znajomych na Facebooku nieznanych osób (tu większość stosuje zasadę niedodawania osób, których nie poznali w rzeczywistości).

Zapytani o to, czy czują się bezpiecznie podczas korzystania z Internetu najczęściej odpowiadają, że raczej tak, ale dzięki stosowaniu wspomnianych zasad bezpieczeństwa – trzeba mieć z tyłu głowy cały czas te możliwe zagrożenia. Można powiedzieć, że podchodzą do tego tematu z akceptacją – wiedzą, że istnieją zagrożenia, ale też wierzą, że m.in. dzięki swojej intuicji są w stanie im zapobiec.

Fake newsy

Określenie „fake news” jest znane większości badanych nastolatków, jednak nie wszyscy potrafili wytłumaczyć co dokładnie oznacza. Najczęściej pojawiającymi się definicjami były „nieprawdziwe informacje”, „fałszywe newsy”, „wiadomości, które okazują się nieprawdą”. Młodym ludziom kojarzą się z chwytliwymi nagłówkami (zbyt chwytliwymi, by były prawdziwe), czy komunikatami typu „Schudł 20kg w tydzień. Lekarze go nienawidzą”.  Ich zdaniem mają służyć zdobyciu jak największej popularności, jak największej liczby kliknięć, a co za tym idzie – pieniędzy, lub też rozpowszechnieniu wirusa. Pojawiła się również opinia, w myśl której celem takich wiadomości może być także oczernienie firmy/partii (wpłynięcie na opinię, przekonania).

Co więc robią, kiedy natkną się na taką informację? Tu ponownie odwoływali się do swojego instynktu i przeczucia, że „coś jest nie tak”. Pytani o sposoby weryfikacji takich podejrzanych wiadomości odwołują się głównie do liczby innych stron, na których ona się również pojawia – im więcej stron ją zawierających, tym większe prawdopodobieństwo, że informacja jest prawdziwa. To główne (oprócz intuicji) kryterium które w odczuciu badanych stanowi wyznacznik prawdziwości informacji. Nie potrafią natomiast wskazać stron „bezpiecznych” pod tym kątem – takich, na których fake newsy się z dużym prawdopodobieństwem nie pojawią. Liczą się z tym, że informacja, którą czytają, może nie być prawdziwa – tak jakby przyjmowali to jako oczywistość, ryzyko wpisane w korzystanie z sieci (Internet ma to do siebie, że często coś okazuje się nieprawdą). Elementami, które według nich mogą wpłynąć na wiarygodność informacji jest także postać autora, bibliografia, czy miejsce w którym się pojawia (im bardziej specjalistyczne tym lepiej).

Pytaliśmy o znajomość fake newsów, o których w ostatnich miesiącach było dość głośno – case Reserved i Dee Dee, która szukała Wojtka, oraz „błękitny wieloryb”. Okazało się, że nie wszyscy mieli z nimi styczność, nie wszyscy też mieli świadomość, że to fake newsy. Pierwsze odczucia, w przypadku obu case’ów są obojętne – wiedzą, że tak się zdarza, że takie nieprawdziwe informacje krążą po Internecie, zatem nie robi to na nich dużego wrażenia. Akcję Reserved ocenili jednak nieco bardziej negatywnie niż „błękitnego wieloryba”. W opinii niektórych nastolatków było to celowe wprowadzenie w błąd, oszustwo wykorzystujące ludzką chęć do pomagania. Uważają, że to mogło urazić część osób i mimo tego, że odzew w sieci był raczej negatywny, mają świadomość, że cel firmy został osiągnięty i nawet jeżeli część klientów zadeklarowała, że nie będzie więcej robić zakupów w tych sklepach, to mogło to pozostać w sferze deklaracji, a dodatkowo firma mogła pozyskać nowych.

„Błękitny wieloryb” odbił się większym echem ze względu na rozmowy, jakie odbywały się na jego temat w domach lub szkole. Co myślą o nim młodzi ludzie? Najczęściej, że to „głupie” – nie rozumiem jak można było się na to nabrać, choć skala medialnego szumu powstałego wokół akcji rodziła wiele wątpliwości dotyczących ewentualnej autentyczności. W przypadku tej akcji nie jest już jasne co było celem – część badanych podejrzewa, że mogła to być chęć „zadrwienia z nastolatków”, „zwrócenie na siebie uwagi”, „podniesienie oglądalności stron”.

W większości młodzi ludzie uważają, że fake newsy mogą być formą reklamy, choć zwracają uwagę, że mogą też zadziałać jak antyreklama – naruszyć zaufanie do marki, dlatego to dość śliski grunt. Mogą osiągać ten sam cel co reklama (dotarcie do jak największej liczby osób), reklamą nie będąc. Granicą akceptacji jest ich nieszkodliwość – to może być forma reklamy póki nie robi nikomu krzywdy.

Media Expert vs Allegro

Jakie więc reklamy lubią? Z pewnością nieoczywiste (tzn. nie zachęcające wprost) i nienachalne. Jako przykład najbardziej irytującej reklamy w trakcie niemal każdej z rozmów pojawiała się reklama „Media expert”, denerwująca głównie ze względu na częstotliwość pojawiania się w mediach. To co młodych ludzi również irytuje to sztuczność dialogów, postaci występujących w reklamie – można odnieść wrażenie, że są na tę sztuczność bardzo wyczuleni – lekarz, który nie jest lekarzem. Denerwuje też oszukiwanie – informacje przekazywane drobnym druczkiem i nachalność – najgorsze są te które chamsko wyskakują w przeglądarce. Z drugiej strony, jako przeciwieństwo, podają przykłady reklam montowanych w formie krótkich filmów – dopracowanych graficznie, dających wrażenie, że to nie jest reklama (co, jak zwracali uwagę, czasem wiąże się wręcz z rozczarowaniem, że filmik okazał się być reklamą). Jako przykład podawali reklamę Allegro („na święta”). Reklama ma być konkretna, przejrzysta, ładna. Forma „ładnych filmów” jest najatrakcyjniejsza dla nastolatków, jednak ich głosy są podzielone jeśli chodzi o odbiór trzymania w ukryciu informacji, że to forma reklamy, do jej końca. Część z nich nie czuje się komfortowo z faktem, że dopiero na końcu filmu dowiadują się, że to była reklama i woleliby, aby było to wiadomo od początku lub wplecione w jej treść.

PODSUMOWANIE

Internet jest wrośnięty w rzeczywistość, w jakiej żyją dzisiejsze nastolatki, ale funkcja jaką spełnia, potrzeby jakie zaspokaja są stare jak świat i dokładnie takie same jak za czasów, kiedy całe dnie spędzało się na podwórku. To potrzeba kontaktu. Są podłączeni do sieci właściwie cały czas, tylko w zależności od aktualnych potrzeb zmienia się urządzenie z którego w tym celu korzystają. Nieobce są im zagadnienia związane z bezpieczeństwem w sieci, podchodzą jednak do nich bez emocji i traktują jako pewnego rodzaju oczywistość, recytując sposoby przeciwdziałania niebezpieczeństwom. Typowo nastoletnia postawa „sam/a wiem najlepiej” uwidacznia się również w tych kwestiach. Pytani o zasady bezpieczeństwa w sieci odpowiadają niemal ze wzruszeniem ramion, jakby proszeni o wyjaśnianie oczywistości. Bardzo widocznym jest również jak bardzo ufają swojemu przeczuciu, doświadczeniu, instynktom. Wydają się być wyczuleni na próby manipulacji czy oszustwa, również w reklamie, dlatego też nie robią na nich dużego wrażenia kwestie związane z fake newsami. Z wyrozumiałością (a może bardziej – obojętnością) przyjmują fakt, że w Internecie nieprawdziwe informacje po prostu się zdarzają. Nie czują się z tego powodu zagrożeni, bo uważają, że wiedzą co robić by pozostać bezpiecznym.

4 Mini-FGI zostały przeprowadzone między czerwcem a wrześniem 2017, z uczniami szkół ponadpodstawowych (gimnazja i szkoły średnie) we Wrocławiu i Jeleniej Górze.